ezyr ezyr
125
BLOG

Sukcesorzy - od Goebbelsa do ...

ezyr ezyr Polityka Obserwuj notkę 92

Aleksander Ścios, jeden z najbardziej "ulubionych" przeze mnie ostatnio autorów Salonu24 (nie licząc Nicponia, ale on się już prawie abortował), popełnił dzisiaj kolejny tekst. To czwarty odcinek pasjonującej inaczej sagi "Sukcesorzy - od Bermana do Michnika". Pasjonujący, bo jest rzeczą pasjonującą odkrywanie, co nowego może jeszcze autor dodać do misternej manipulacji, którą od pewnego czasu buduje.

Odcinek czwarty nie wnosi niestety wiele nowego. Podstawową metodą analizy, którą stosuje konsekwentnie autor, jest tworzenie długaśnych zestawień cytatów, oderwanych od kontekstu, w którym powstawały, staranne pomijanie zawartych w nich znaczeń i wprowadzanie na ich miejsce własnych, określonych już w samym tytule i dobudowywanych w kolejnych odcinkach cyklu.

Jak powiadał mistrz propagandy Goebbels: "Kłamstwa wielokrotnie powtarzane stają się prawdą". Podobnie - jeśli trafnie odczytuję intencje autora - ma być z manipulacjami. W czwartym odcinku cyklu Ściosa, czytelnik nie musi się już zastanawiać, dlaczego Michnik jest sukcesorem akurat Bermana a nie na przykład Bieruta czy Minca. Dlaczego akurat Michnik a nie na przykład Macierewicz, Glemp lub Wałęsa. Berman był szarą eminencją, Michnik był (jest?) szarą eminencją, więc bingo!

W części czwartej Ścios odkrywa, że "organizacja tzw. polskich komunistów powstała z inspiracji i za zgodą obcego mocarstwa". To odkrycie doprawdy przełomowe w badaniach nad historią najnowszą Polski. Jest to prawda tak niepodważalna, że pozwala na przypisanie obcej inspiracji i zgody również powstaniu SdRP i SLD oraz uzasadnia mówienie o agenturalnym charakterze tych ugrupowań. Całe to towarzystwo było z resztą mocno podejrzane, o czym zaświadczył już znany arbiter elegancji Clemens Attlee (nie mogę się tu powstrzymać przed małą złośliwością: bardzo jestem ciekaw opinii Attlee'ego po spotkaniu z delegacją parlamentarną PiSu).

Podobnie jak w poprzednich odcinkach tej bajki, niepodważalne prawdy stanowią fundament, na którym opiera się budowana przez Ściosa teza.

Tę charakterystyczną, agenturalną cechę ruchu komunistycznego w Polsce, warto mieć na uwadze, gdy chcemy wytyczyć linię sukcesji - od Jakuba Bermana – do Adama Michnika. Z niej bowiem wynika fakt, iż 45 –letnie rządy partii komunistycznej były de facto formą sowieckiej okupacji na obszarze powojennej Polski, w niej również należy upatrywać genezy stosunku, jaki wobec ZSRR reprezentowali polscy komuniści oraz wywodzący się z tej samej tradycji trockistowscy „schizmatycy”, skupieni w ruchu „komandosów”.

Charakter 45-u lat sowieckiej dominacji w Polsce przestaje tu już być tematem do dyskusji, staje się de facto faktem (i co tu mówić o poziomie kształcenia filozofów w Polsce). A na tym fakcie można zbudować kolejną zgrabną tezę pozwalającą łączyć agenturalność traktowanego zbiorczo ruchu komunistycznego w Polsce ze stosunkiem do ZSRR zarówno komunistów, jak i zaledwie trockistowskich schizmatyków (co zostało w podobny sposób udowodnione ponad wszelką wątpliwość wcześniej), którymi byli komandosi. 20 lat po upadku komunizmu (który z resztą wg. Ściosa wcale nie upadł, tylko o swoim upadku wszystkich sprytnie przekonał) można już, jak widać, śmiało sugerować podobne rzeczy. Szczególnie że coraz więcej osób nie pamięta, że jeszcze na początku 1989 roku niewielu "mędrców" przewidywało, że ZSRR może upaść. U Ściosa liczy się tylko agenturalność i związek komunistów z komandosami. Ciekawe, co autor miałby do powiedzenia o stosunku kościoła albo na przykład Stanów Zjednoczonych do ZSRR i jego dominacji w Polsce.

Podłoże tego stosunku, przynajmniej w części dotyczącej komunistycznych ekip oraz - przez rozciągnięcie - również komandosów nie ma zdaniem Ściosa najmniejszego znaczenia. Ważne, że był on miarą lojalności komunistów wobec okupantów, świadczył o oderwaniu tak rozumianego komunizmu od polskiej tradycji i wartości, oraz wystawiał jeszcze gorsze świadectwo "komandosom". Dlaczego? Bo komandosów nikt nie zmuszał do przyjęcia pojałtańskiego porządku w Europie. Przecież to jasne. Ich nie zmuszał, a wszystkich innych, łącznie z całym Zachodem zmuszał.
 

Ścios jest nawet skłonny przyznać Michnikowi (oraz innym komandosom) rację, ale zupełnie nie rozumie przyczyn jego blokady, trudności z porzuceniem myśli, że ZSRR jest nadal hegemonem i należy się z nim liczyć. W 2009 roku, kiedy ZSRR dawno już nie ma, a Polska jest członkiem NATO i UE ta myśl rzeczywiście może wydawać się zabawna. Pytanie, czy była taka w 1989 roku? Dwa lata przed puczem moskiewskim. Ścios głośno zastanawia się, jaki wspólny interes mogła mieć wtedy Polska i Związek Sowiecki - ofiara i kat. Pozwolę sobie więc odpowiedzieć: tym interesem był pokój w Europie, pokój, który - jak pokazały wypadki na Bałkanach dwa lata później - bardzo łatwo naruszyć.
 

Dziś ten Stefek Burczymucha otwiera usta w zdziwieniu, że ktoś w 1977 lub 1979 roku mógł nie chcieć otwarcie kwestionować pojałtańskiego porządku w Europie. Ścios dworuje sobie z ulubionego, jak mówi, oręża "komandosów" - kompromisu. "Do boju!" zdaje się krzyczeć "Do boju, Polsko! Zaraz przyjedzie Anders na białym koniu! A wy tu gadacie o kompromisie z komuchami!".
 

Niepodległość jest zdaniem Ściosa pojęciem obcym w arsenale pojęć Michnika. Najwyraźniej przeczytał z arytkułu, na który się powołuje, tylko fragment, który pasuje mu do tworzonej w ten bohaterski sposób tezy. Pozwolę sobie zacytować fragment, który Ściosowi się nie zmieścił lub który uznał za nieistotny:

Niepodległość jest dla Polaków wartością najcenniejszą, gdyż naturalnym i świętym prawem narodu jest prawo do życia w niepodległym państwie. Niepodległość jest wartością tak cenną, że zawsze wartą obrony i walki - choćby to była walka Dawida z Goliatem.

Warto przeczytać ten tekst w całości, przypomnieć sobie pełną niepewności sytuację z 1989 roku i zrozumieć, jaki był sens przytaczanego przez Ściosa cytatu, do czego odnosił się Michnik i jakie prezentował racje. Dalej Ścios zastanawia się, czy opinie Michnika na temat polskiej państwowości pozbawionej suwerenności wynikały z racjonalnej oceny, czy z "Syndromu Dupczeka" (sic!). Znów z perspektywy Stefka Burczymuchy "Syndrom Dubczeka" (bo to na ten trop interpretacyjny zdaje się Ścios stawiać) może się teraz wydawać zgoła niepoważny. Jestem ciekaw na jaki syndrom cierpiałby dziś Ścios, gdyby go przewieźli pod bronią samolotem do Moskwy. Nie wiem, jaką kartą kombatancką sam autor się legitymuje, ile - jeśli w ogóle - siedział w komunistycznych więzieniach, wiem tylko że Michnika pobyty te nie zniechęciły do antykomunistycznej działalności.
 

Dalej również warto przeczytać w całości tekst, z którego Ścios wybrał sobie, co mu akurat pasowało.

Spór o sens zmian zachodzących w Związku Radzieckim najlepiej ilustrują postawy skrajne. Z jednej więc strony mamy do czynienia z interpretacją idylliczną: zmiany w ZSRR postrzegane są jako powrót do szlachetnych norm leninowskich, zaś generalny sekretarz i jego małżonka stali się ulubieńcami zachodnich ilustrowanych magazynów.

Wersja druga odwołuje się do świadomości apokaliptycznej: oto obserwujemy w ZSRR diabelską maskaradę, gdyż oszukując naiwny świat zachodnich demokracji i własne elity intelektualne, utrwala swą władzę reżim nie różniący się niczym od stalinowskiego komunizmu. Te - dwa stanowiska oba prymitywne i fałszywe zdominowały zachodnią publicystykę.

Istnieją również ich polskie odpowiedniki: z jednej strony serwilistyczne wychwalanie wszystkiego, co postanowi kolejne plenum KC KPZR. z drugiej zaś nasycona resentymentem ignorancja. Jedno i drugie uważam za niebezpieczne. Jedno i drugie uniemożliwia refleksję nad dynamiką zmian w ZSRR i blokuje nowe polskie myślenie o stosunkach polskoradzieckich.

W ZSRR dokonują się zmiany istotne i wielowymiarowe. Destalinizacja. odrodzenie kultur narodowych i ducha wolności obywatelskich, eksplozja intelektualna i powstawanie niezależnych instytucji społecznych wszystko to ma u swych korzeni kryzys i rozkład totalitarnego koszarowego komunizmu.

Z tej perspektywy spoglądać należy na nowe tendencje w polityce zagranicznej

ZSRR. także wobec państw Europy centralnej i wschodniej. O deformacjach polityki zagranicznej mówi się dziś w prasie radzieckiej otwarcie i ostro.

Co z tego wynika dla Polaków?

Po pierwsze: dotychczasowe skutki zmian w ZSRR są dla Polski wyłącznie pozytywne. Szeroka dyskusja o stalinowskim komunizmie, ujawnienie przerażających kart historii, obnażenie niszczycielskich skutków stalinowskiego i breżniewskiego ładu dla gospodarki, wszystko to poszerzyło margines dla publicznej debaty Polaków o sprawach zasadniczych i przyspieszyło polityczne otwarcie w Polsce.

Po wtóre: tradycyjny serwilizm prorosyjski propagandy oficjalnej winien zostać poddany analizie i publicznemu osądowi. Ten serwilizm rodzi postawy integralnego oporu nie tylko wobec polityki Stalina i neostalinowskiego kursu Breżniewa, ale i wobec autentycznie wartościowych dokonań rosyjskiej kultury. Odpowiedzią na ten serwilizm było odwrócenie się Polaków plecami do Rosji, każdej Rosji: tej oficjalnej ale i tej krytycznej i zbuntowanej.

Po trzecie: tradycyjna antyradziecka retoryka jest dziś całkowicie bezsilna w opisie rzeczywistości. Retoryka antyrosyjska zawsze była absurdem: uniemożliwiała różnicowanie prześladowców i prześladowanych. Niegdyś retoryka antysowiecka była sposobem samoobrony przed stalinowską. a potem breżniewowską indoktrynacją. Dzisiaj wszelako ta retoryka prowadzi wyłącznie do samooślepienia.

Kto mówi, że obecne zmiany w ZSRR być może najważniejsze z przemian po 1917 roku są maskaradą, ten nie pojmuje nic z konfliktu społecznego i narodowościowego, z konfliktu miedzy neostalinowską nomenklaturą a społecznościami organizującymi się do demokratycznej przebudowy, z polemiki pomiędzy epigonami wielkoruskiego szowinizmu a kontynuatorami demokratycznej tendencji w obrębie rosy jakiej kultury. A przecież oprócz Rosji pozostaje do rozpoznania kierunek zmian w republikach bałtyckich, w Gruzji i Armenii, w Mołdawii i Azerbejdżanie, właściwie wszędzie^

Ten kto uważa, że hasło "Sowieci do domu" wystarcza dziś za całą polityczną mądrość. powinien zastanowić się. czy w wyniku takich zawołań osiągnąć można skutek zamierzony. Albo inaczej: posługując się hasłami uchodzącymi powszechnie za obraźliwe w stosunku do radzieckiego supermocarstwa, nie proponując nic poza wrogością, w chwili, gdy to i owo warto by zaproponować przekreśla się szansę nowego modelu relacji polskoradzieckich. Takich relacji, gdzie obustronna równoprawność i suwerenność nie będą sloganem propagandowym. lecz codziennie budowanym partnerstwem.

Nie osiągnie się tego antysowieckimi demonstracjami trzeba to powiedzieć wyraźnie. Jasno powiedzmy jednak. że głupotą jest wierzyć, iż antysowiecki kompleks Polaków można przełamać zomowskimi pałkami. Te pałki ten kompleks utrwalają.

Później Ścios stawia otwarte pytania dotyczące szczegółów rozmów przedstawicieli Solidarności z Sowietami. Powiem szczerze, nie rozumiem, na czym ma polegać otwartość tych pytań, skoro Ścios udziela już wcześniej na nie odpowiedzi. Co Michnik wyrabiał w Moskwie nie budzi przecież żadnych wątpliwości: był na konsultacjach. Doskonalił własną ostrożność. O wszystkim tym informują doniesienia Grupy Operacyjnej Wisła. Zastanawia mnie tylko, że szyfrogramy GOW nie informowały, o czym Michnik rozmawiał w Moskwie, skoro spotkania te były elementem - szerszej strategii dezinformacji, przed którą w 1984 roku przestrzegał Golicyn.

Michnika skompromitować mogą nie tylko poprzednicy WSI, lecz również gaszący światło po PZPR Mieczysław Rakowski. Kompromituje go też francuski sowietolog Alain Besancon. Pozwolę sobie zacytować fragment tekstu Michnika skierowany do tego ostatniego:

Zamiast politycznej konfrontacji - ubolewasz - zapanowała "zgodność miedzy na wpół skłóconymi komunistami, Kosciołem i "Solidarnością". Partnerzy tej ugody prowadzą politykę "dyskretną i gabinetową", "utopijną, zgubną dla Polski".
Dlaczego? - Dlatego, że - mówisz - "nastapił podział miedzy antystalinistami i antykomunistami; antykomunisci zostali odrzuceni na margines; antystalinisci natomiast godzą sie na reżim komunistyczny". Partia komunistyczna - wciaż rzadzaca z ukrycia głosi hasło: po nas chaos. "I przykro jest widziec - powiadasz - Wałesę, Geremka czy Glempa poddajacych sie temu strachowi. Od dziecieciu lat słyszę, chocby od Michnika czy Modzelewskiego, że partia komunistyczna zanika powoli, ale systematycznie. Otóż mamy dowody, że tak wcale nie jest". Nie mówisz, cóż to są za dowody, natomiast oskarżasz "Solidarnośc", że "robi wszystko co możliwe, by partie komunistyczna utrzymac przy władzy".
Nawołujesz rządy zachodnie do blokady kredytów dla Polski. rzadu Tadeusza Mazowieckiego, gdyż służyć one bedą utrzymaniu  -
twierdzisz - "starego i sprawdzonego układu".
Nastepnie zauważasz, że "Polska jest obecnie okupowana za zgodą własnego rządu" oraz że dzisiaj "Polska nie powinna obawiać sie
zagrożenia niemieckiego". Twierdzisz również, że "Kosciół polski wpływa hamujaco na proces reform demokratycznych". [...]
Przed rokiem przypominałeś liderom polskiej opozycji demokratycznej o Targowicy - symbolu narodowej zdrady, gdy zasiadali do Okrągłego Stołu. Pomyślałem wtedy, że należysz do wyznawców gnozy, a wiec poglądu na świat, który polega na wmówieniu samemu sobie, że rzeczywistość empiryczna jest tylko iluzją, grą pozorów, zaś ukryty mechanizm procesu historycznego znany jest tylko wybranym, uzbrojonym w doktrynę szczególną. Tą doktryną był wypracowany przez Ciebie obraz komunizmu i jego dynamiki.
Przegrałeś, Alain. Komunizm ulega rozkładowi wedle odmiennych scenariuszy i procesów. Przegrałeś tak samo, jak przegrali
komuniści, którzy twierdzili przez długie dziesieciolecia, że posiedli wiedzę tajemną o mechanizmach rozkładu ustroju kapitalistycznego. I tak samo jak komuniści boisz sie głośno o tym powiedzieć. W Twoich słowach wyczuwam strach - tak typowy dla komunistycznych intelektualistów przed analizą własnej kleski intelektualnej i politycznej.


Bardzo ciekawy jest następujący fragment:

Niewątpliwie Michnik miał udział w „budowaniu mostów porozumienia” i utrzymaniu Polski w radzieckiej strefie wpływów – czyli w realizacji tych koncepcji, o których informuje szyfrogram GO „Wisła” z dn. 20.01.1989 r., relacjonujący „ciekawsze wypowiedzi osób z aparatu partyjnego, MSW i wojska, uzyskane przez rzetelne źródło podczas spotkania prywatnego w szerszym gronie w dniu 18 bm”. Skutki tej fatalnej dla Polski polityki będziemy odczuwać jeszcze przez dziesięciolecia.

Gdy przytoczymy dalszy ciąg tego fragmentu, dowiemy się, jakie koncepcje miał realizować Michnik:

– w najbliższych latach Polska nie może liczyć na radziecką pomoc lub ułatwienia gospodarcze ze względu na krytyczną dla pierestrojki sytuację ekonomiczną i społeczną w ZSRR. Olbrzymia większość społeczeństwa radzieckiego jest już skrajnie zniecierpliwiona narastającymi w okresie pierestrojki trudnościami codziennego życia, a głównie brakiem żywności. Jeśli nie nastąpi poprawa, to większość ta może poprzeć zdecydowanych przeciwników Gorbaczowa, których liczba w aparacie władzy nie maleje;
– radzieckie poparcie polityczne dla Polski będzie zawężać się do solidarności systemowej jako państwa obozu socjalistycznego. Z uwagi na uwarunkowania zewnętrzne (dialog z USA) nie będzie[my] odnosić się do walki politycznej z opozycją. W radzieckich publikatorach będziemy
musieli coraz bardziej przybliżać społeczeństwu poglądy tak zwanej konstruktywnej i liberalnej opozycji w Polsce. W tym kontekście trzeba patrzeć na zaproszenie w u[biegłym] r[oku] do Moskwy przez Związek Filmowców Wajdy i Michnika. Ten ostatni nie przyjechał z uwagi na Wasz niepotrzebny sprzeciwj. Dla ZSRR liczy się obecnie przede wszystkim pomyślny rozwój stosunków z USA i w tym kontekście istnieje potrzeba zbudowania w K[rajach] S[ocjalistycznych] mostów porozumienia pomiędzy różnymi siłami społecznymi, dlatego nie powinniście nam przeszkadzać w kontaktach z polskimi intelektualistami. Znaczna część z nich przeszła do opozycji na skutek błędów w polityce PZPR i niewłaściwych ocen poszczególnych ludzi. Dlatego musimy mieć własne rozpoznanie i ocenę działaczy opozycji. W związku z tym Ambasada Radziecka w Warszawie, i nie tylko ona, otrzymała polecenie opracowania pełnego kompendium wiedzy dot[yczącego] opozycji, personalnego „Who is who?”;
– niepokoi nas niestabilność personalna polskiego kierownictwa. Czy zostanie ona zahamowana. Jak należy oceniać rokowania Rakowskiego, czy tylko jako premiera i człowieka Generała, czy też jako przyszłego szefa partii.

Warto poprosić teraz autora o wyjaśnienie, w jaki sposób Michnik realizował następnie te strategie (intuicja podpowiada mi, że dowiemy się tego z następnych odcinków tej bajki) a także o odpowiedź na pytanie, czy jest w stanie wyobrazić sobie jakieś inne wyjaśnienie niechęci do podburzania ansysowieckich nastrojów w 1989 roku poza fałszywie narzuconym wyborem pomiędzy infantylizmem a cyniczną, choć politycznie efektywną grą, obliczoną na zapewnienie sobie wpływów, "w sposób praktykowany od czasów Jakuba Bermana - poprzez poparcie płynące z Kremla".

Tego wszystkiego zapewne dowiemy się z następnych części "obiektywnego" i pozbawionego jakiejkolwiek ideologicznej niechęci serialu, jaki serwuje nam Ścios. Warto też zastanowić się, czyim sukcesorem jest sam autor, dla którego - powzwolę sobie zacytować tu ponownie Michnika - najwyraźniej  "rzeczywistość empiryczna jest tylko iluzją, grą pozorów, zaś ukryty mechanizm procesu historycznego znany jest tylko wybranym, uzbrojonym w doktrynę szczególną". 

ezyr
O mnie ezyr

Mam bany u następujących zwolenników wolności słowa: Nicpoń, Free Your Mind, Publikacje Gazety Polskiej, thaer

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka